Do zakończenia kolejnego policyjnego protestu dzieli nas kilka tygodni. Oczywiście tylko w sytuacji, gdy strona rządowa zrealizuje zapisane 8 grudnia postulaty. Słowo DZIELI w kontekście naszego protestu można odmieniać na wszystkie przypadki. Tylko czy w życiu związkowca właśnie to słowo powinno być najczęściej używane?! W mojej opinii nie i zamiast słuchać tylko tych, którzy wiecznie krytykują warto pochylić się nad tymi, którzy doceniają wagę słowa POROZUMIENIE.
Atakowanie działalności związków zawodowych występujących nad Wisłą jest zajęciem bardzo popularnym. Nic dziwnego wszak w polskiej rzeczywistości po 1989 roku trudno doszukiwać się momentów, w których pracownicy bez wcześniejszego protestu otrzymywaliby godziwe zarobki, przyjazne i bezpieczne miejsce pracy. Nasze społeczeństwo przywykło do widoku protestów pielęgniarek, nauczycieli, górników, pracowników służby cywilnej, służb mundurowych itd. Przywykło do czasowo zablokowanych ulic, brzmienia gwizdków, trąbek, syren strażackich. Państwo, w którym żyjemy jest naszą wspólną wartością i dobrze, że ludzie walczą o jak najkorzystniejsze zmiany w swoim otoczeniu. Podniesienie komfortu pracy pielęgniarki wpłynie automatycznie na bezpieczeństwo pacjenta, podniesienie pensji w służbach mundurowych wpłynie pozytywnie na proces rekrutacji przyciągając tych najlepszych, zdeterminowanych pełnić służbę w trudnych warunkach. Oczywiście to spojrzenie tylko jednej strony. Jest jeszcze pracodawca. Wtedy pojawia się związek zawodowy, który ma być swoistym pomostem pomiędzy oczekiwaniami jednych a możliwościami drugich. Te dwa organizmy- pracownik i pracodawca- wszak żyją w symbiozie. Śmierć jednego pociągnie zagładę drugiego. Mam wrażenie, że często o tym zapominamy. Związek jest gwarantem interesów pracownika, ale nie w oderwaniu od rzeczywistości, w której żyjemy. Wielu krytykującym przydałby się powrót na ziemię.
To właśnie związek w krytycznych momentach staje do negocjacji. Procesu komunikowania się, nie krzyków, wymuszeń, zastraszania, pustych sloganów. Ta komunikacja jest wartością samą w sobie. Daje początek długiemu procesowi, w którym dwie strony mają wspólne interesy. W przypadku Policji, ani związkowi, ani rządowi nie zależy przecież na stworzeniu sytuacji, w której ucierpią obywatele. To nie leży w naszym DNA. Te dwie strony mają niestety również interesy sprzeczne i wokół nich toczy się spór. Wielu komentujących protesty policyjne od 2018 roku domagało się realizacji postulatów oderwanych od rzeczywistości. Część z nich można było tłumaczyć pewną logiką prowadzenia negocjacji. Zgłasza się postulaty nie do zaakceptowania, nośne, głośne, od początku skazane “na pożarcie” przy pierwszej rundzie rozmów. Postulaty, nad którymi trzeba pracować, i takie, które są nie do ruszania bo stanowią oś akcji protestacyjnej. W 2018 roku dzięki NSZZ Policjantów udało się wokół tej osi skupić większość z nas. Od drugiej do ostatniej grupy zaszeregowania. Wszyscy poczuliśmy niesamowitą jedność, tożsamość z miejscem pracy- zaniedbanym przez szereg poprzednich rządów, niedofinansowanym, borykającym się z problemami kadrowymi- ale naszym. Czuliśmy, że jesteśmy polskimi policjantkami i policjantami i brzmi to dumnie. Wykorzystaliśmy jedność i udało się osiągnąć POROZUMIENIE- najważniejsze słowo w abecadle każdego związkowca. Dwie strony chciały tego samego. Rozpoczęcia pewnego procesu, który wciąż trwa i pewnie za szybko się nie skończy. Nie mam złudzeń, że jeszcze nie raz spotkamy się na ulicy w celu wykrzyczenia naszych postulatów. Nie dajmy sobie jednak wmówić, że nie możemy zmieniać naszej rzeczywistości. Możemy w oparciu o silną reprezentację związkową, która czuje na swoich plecach oddech każdego z Was. Oddech poparcia, racjonalnych oczekiwań, oraz krytycyzmu wobec tego czego czasami nie uda się zrealizować. W mojej ocenie jest jednak więcej postulatów, które udało się “załatwić” i ta seria wpisów będzie tego dotyczyła. Zaczynamy zatem od początku, od 2018 roku.
Bartosz Wardęga, rzecznik prasowy ZW NSZZ Policjantów w Rzeszowie.