Policjant, który postrzelił śmiertelnie 21-latka w Koninie nie złamał prawa.

ilustracja

Nie milkną echa tragicznego zdarzenia w Koninie, kiedy to policjant zastrzelił 21-latka. Choć w tej sprawia trwa śledztwo, w przestrzeni publicznej rozgorzała dyskusja, czy funkcjonariusz miał prawo użyć broni i czy nie powinien najpierw strzelić w powietrze – pisze Piotr Halicki na portalu onet.pl

Co na ten temat mówią przepisy oraz sami policjanci.

Wciąż nie są znane oficjalne szczegóły tragicznego zdarzenia w Koninie, co sprzyja spekulacjom dotyczącym zasadności użycia broni przez funkcjonariusza. Zgodnie z procedurami, policjant ma prawo odstąpić od strzału ostrzegawczego, jeżeli „groziłoby to bezpośrednim niebezpieczeństwem dla życia lub zdrowia uprawnionego lub innej osoby”.
Pojawiają się wypowiedzi typu „przecież mógł strzelić w nogi, a nie od razu zabijać”. Tylko nie zapominajmy, że to nie była sytuacja na strzelnicy podczas ćwiczeń, kiedy miał czas spokojnie wycelować i oddać precyzyjny strzał. Miał ułamek sekundy na decyzję – podkreśla Mariusz Ciarka z KGP.
Myślę, że żaden policjant w Polsce nie chce strzelać. Za duże konsekwencje za tym idą, niezależnie od tego, czy postąpi dobrze, czy źle. To się nie liczy. Strzeliłeś? To na 90 proc. masz przekichane – mówi policjant, który od 10 lat służy w prewencji

Do tragicznego zdarzenia w Koninie doszło 14 listopada. Od strzału z policyjnej broni zginął 21-letni Adam, mieszkaniec tego miasta. Był w towarzystwie dwóch 15-latków. Funkcjonariusze chcieli wylegitymować całą trójkę. Na widok mundurowych Adam zaczął uciekać. Jeden z policjantów ruszył za nim w pościg. To właśnie wtedy doszło do tragedii. Padło: „Stój, policja!”. Ale Adam miał na te słowa nie zareagować. Policjant wyciągnął broń i oddał strzał. Mimo reanimacji, 21-latek zmarł. Z nieoficjalnych informacji wynika, że rana postrzałowa znajdowała się w klatce piersiowej.

Wszystko jest na monitoringu?
Szczegółowe okoliczności zdarzenia nie są znane, pojawiają się sprzeczne wersje. Przy ciele Adama znaleziono woreczek z białym proszkiem i nożyczki. Jedna z wersji zdarzenia mówi o tym, że 21-latek miał mieć te nożyczki w ręce, kiedy się zatrzymał i obrócił w stronę policjanta. Według nieoficjalnych informacji, w woreczku znajdowały się narkotyki. Bliscy Adama nie wierzą w jego winę. Podkreślają, że chłopak nie był dilerem narkotykowym i na pewno nie byłby zdolny do zaatakowania policjanta.

Wiadomo, że prokuratura dysponuje nagraniem z monitoringu, na którym widać całe zdarzenie. Będą je analizować śledczy z Łodzi. To właśnie do Prokuratury Regionalnej w tym mieście przeniesione zostało śledztwo, prowadzone w sprawie nieumyślnego nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego i nieumyślnego spowodowania śmierci.

Tymczasem w przestrzeni publicznej rozgorzała dyskusja na temat tego, kiedy funkcjonariusz ma prawo użyć broni i czy powinien wcześniej oddał strzał ostrzegawczy w powietrze. Postanowiliśmy sprawdzić, co na to przepisy.

Czy strzał ostrzegawczy jest konieczny?
Zgodnie z art. 45 Ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej, można jej użyć m.in. w przypadku „konieczności odparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność uprawnionego lub innej osoby albo konieczność przeciwdziałania czynnościom zmierzającym bezpośrednio do takiego zamachu”.

Art. 48. tej samej ustawy mówi o tym, jakie działania uprawniony, czyli np. policjant, powinien podjąć działania przed użyciem broni palnej. Jak czytamy, najpierw „identyfikuje swoją formację albo służbę okrzykiem przez wskazanie jej pełnej nazwy lub ustawowego skrótu”. Następnie „wzywa osobę do zachowania zgodnego z prawem, a w szczególności do: natychmiastowego porzucenia broni lub innego niebezpiecznego przedmiotu, którego użycie może zagrozić życiu, zdrowiu lub wolności uprawnionego lub innej osoby, zaniechania ucieczki, odstąpienia od użycia przemocy”.

W przypadku niepodporządkowania się tym wezwaniom, funkcjonariusz powinien uprzedzić o zamiarze użyciu broni palnej, okrzykiem: „Stój, bo strzelam!”. Natomiast „jeżeli wezwanie to okaże się nieskuteczne, oddaje strzał ostrzegawczy w bezpiecznym kierunku”.

Zgodnie z tym samym przepisem, od strzału ostrzegawczego i innych wspomnianych procedur można odstąpić, jeżeli „ich zrealizowanie groziłoby bezpośrednim niebezpieczeństwem dla życia lub zdrowia uprawnionego lub innej osoby lub jest to niezbędne dla zapobieżenia wystąpieniu zdarzenia o charakterze terrorystycznym (…), a inne środki ze względu na okoliczności mogłyby okazać się niewystarczające”.

„Policjant mógł poczuć się zagrożony”
Jak to się ma do sytuacji w Koninie? – Śledztwo w tej sprawie jeszcze trwa, dlatego też nie chciałby się jednoznacznie wypowiadać w tej sprawie, ale wiemy już, że 21-latek miał przy sobie nożyczki i że ranę postrzałową ma z przodu klatki piersiowej. To może oznaczać, że podczas ucieczki mężczyzna mógł nagle się zatrzymać i zwrócić w kierunku policjanta. Jeżeli miał w ręku wspomniane nożyczki, funkcjonariusz mógł poczuć się zagrożony, nie wiedząc, co zrobi podejrzany. Jakiekolwiek ostrze w ręku mężczyzny mógł potraktować jako niebezpieczne narzędzie. W takim przypadku mógł odstąpić od strzału ostrzegawczego w powietrze, zwłaszcza, że wcześniej krzyczał, że jest policjantem – mówi Onetowi insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.

Pojawiają się też w przestrzeni publicznej wypowiedzi typu „przecież mógł strzelić w nogi, a nie od razu zabijać”. Tylko nie zapominajmy, że to nie była sytuacja np. na strzelnicy podczas ćwiczeń, kiedy miał czas spokojnie wycelować do tarczy i oddać precyzyjny strzał. To była sytuacja bardzo dynamiczna. Policjant miał naprzeciwko siebie mężczyznę, możliwe, że z niebezpiecznym narzędziem w ręku, który nie zastosował się wcześniej do żadnego z jego poleceń, znajdujące się prawdopodobnie w niewielkiej odległości. Miał więc ułamki sekundy na decyzję – dodaje Mariusz Ciarka.
Rafał Jankowski

O tym, że nie zawsze jest czas na strzał ostrzegawczy, mówi także Rafał Jankowski, szef Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów. – W sytuacji zagrożenia trzeba działać błyskawicznie. Strzał ostrzegawczy w powietrze może kosztować funkcjonariusza życie, bo może nie zdążyć już strzelić ponownie. Po to policjant ma broń, by korzystać z niej w takich właśnie sytuacjach. Tymczasem to, co się dzieje u nas po tym, jak funkcjonariusz użyje broni – śledztwo biura wewnętrznego, wydziału kontroli, prokuratura, sądy – skutecznie zniechęca go do tego. A to źle, bo w ten sposób zwiększa się zagrożenie życia funkcjonariusza – uważa Jankowski.

– Takie postępowanie po użyciu broni toczy się potem całymi miesiącami, a nawet latami. W tym czasie taki policjant nadal odbywa służbę i przez to może stać się mniej skuteczny. Bo następnym razem pięć razy się zastanowi, czy ma użyć broni w stosunku do przestępcy, skoro będzie miał przez to kolejne kłopoty. I właśnie przez to jego życie i zdrowie staje się jeszcze bardziej zagrożone w sytuacjach kryzysowych. Można powiedzieć, że służbę odbywa tak naprawdę „pół policjanta”. A drugie pół zastanawia się, co będzie z nim dalej. Postępowania w takich sprawach oczywiście powinny się odbywać, ale muszą być zdecydowanie krótsze.

Zwłaszcza, że, moim zdaniem, przepisy regulujące użycie broni są jasne i klarowne. I wszystko wskazuje na to, że w Koninie funkcjonariusz postąpił zgodnie z nimi – podkreśla szef NSZZ Policjantów.

Tymczasem, jak przyznają sami mundurowi, w Polsce funkcjonariusze najczęściej boją się używać broni.

– Przez ponad 20 lat służby oddałem tylko jeden strzał. Byłem młodym, początkującym policjantem. Strzeliłem w oponę samochodu, który chwilę wcześniej potrącił mojego kolegę z patrolu. Nikomu nic się na szczęście nie stało, ale pamiętam starszych kolegów, którzy podeszli do mnie i powiedzieli: coś ty narobił, teraz będzie gnój i prokurator na głowie. I tak to wygląda – mówi Onetowi Radek, który w policji służył blisko 20 lat, najpierw w prewencji, później w wywiadowcach i antyterrorystach.

– Policjant z każdego użycia broni musi się tłumaczyć. „A dlaczego nie zastosowałeś innych środków przymusu bezpośredniego? Nie można było użyć pałki typu tonfa, czy chwytów obezwładniających?” – pytań od prokuratury są setki. Ale nikt nie myśli o tym, że w danej chwili ten policjant znajduje się w sytuacji kryzysowej, zagrażającej życiu, pełnej emocji. Ma sekundy na podjęcie decyzji, która może zaważyć o życiu i zdrowiu jego, jego partnera z patrolu i postronnych osób – dodaje.

Tego samego zdania jest Krzysztof, który w oddziałach prewencji służy od ponad 10 lat. – W tym czasie może z 15 razy wyciągałem broń, nigdy jednak nie strzeliłem. Myślę, że nikt nie zastanawia się, jakie ułamki sekund są ważne w takiej sytuacji. Jeżeli facet ucieka, a ty wyciągasz broń to liczysz, że się zatrzyma. Jeśli nagle on się odwraca i zaczyna napierać na ciebie, to działasz instynktownie, zwłaszcza, jeśli w ręku ma jakikolwiek niebezpieczny przedmiot – mówi.

– Myślę, że żaden policjant w Polsce nie chce strzelać. Za duże konsekwencje za tym idą, niezależnie od tego, czy postąpi dobrze, czy źle. To się nie liczy. Strzeliłeś? To na 90 proc. masz przekichane. Będziesz się gęsto tłumaczył. Zresztą, wystarczy spojrzeć na statystyki, jak często policjanci strzelają podczas działań. Inną kwestią jest to, czy potrafią – dodaje.

Brakuje szkoleń na strzelnicach

W przypadku oddziałów prewencji szkoleń na strzelnicach nie brakuje. Inaczej jest w przypadku innych wydziałów, a przede wszystkim małych komisariatów. – Wyobraź sobie taką małą miejscowość. Tam nie ma strzelnic. To co ma zrobić komendant? Zamknąć cały komisariat i pojechać z chłopakami na szkolenie do dużego miasta? To czysta fikcja – wyjaśnia Radek.

– Szkolenia, jak są, to najczęściej teoretyczne, przeglądasz pobieżnie nowe przepisy i rozporządzenia i gotowe. Nawet w wywiadowcach tak mieliśmy. Mówili: dobra, i tak wam się to nie przyda. I po szkoleniu. Policja nie ma własnych strzelnic. W dużych miastach korzysta z tych wojskowych, o ile wojsko w danym terminie się zgodzi. W Polsce broń jest teoretyczna. A prawda jest taka, że nawet w nieruchomą tarczę trafić jest trudno. W wyznaczony punkt, np. nogę człowieka, który biegnie, jest sto razy trudniej. Jak ma to zrobić policjant, który na strzelnicy strzela może dwa razy w roku? – pyta nasz rozmówca.

– Nie wiadomo, co się tak naprawdę wydarzyło w Koninie. Wiadomo, że ta sprawa musi zostać dogłębnie wyjaśniona i zlecono nawet powtórną sekcję zwłok, by ocenić pod jakim kątem padł strzał. Ale trzeba powiedzieć sobie jedno: nie ma czegoś takiego jak strzał ostrzegawczy. Tzn. jest, ale nie w każdej sytuacji. Jeśli policjant czuje, że życie i zdrowie jego lub innych jest zagrożone, to może strzelić bez strzału ostrzegawczego. I nie musi wcale krzyczeć: „stój, policja!”, czy „stój, bo strzelam”. Wystarczy krótkie „policja”, by człowiek wiedział, z kim ma do czynienia – podkreśla Krzysztof.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *