Początki NSZZ Policjantów w Rzeszowie- wywiad z Bogdanem Romanem

W 2025 roku NSZZ Policjantów obchodzi wyjątkowy jubileusz – 35-lecie swojej działalności. To doskonała okazja, by wrócić pamięcią do początków związku i przypomnieć sylwetki tych, którzy mieli odwagę i determinację, by w trudnych czasach tworzyć fundamenty organizacji broniącej praw funkcjonariuszy. Jednym z nich jest Bogdan Roman – współzałożyciel NSZZ Policjantów w Rzeszowie, który podzielił się z nami wspomnieniami, refleksjami i oceną minionych lat. Zapraszamy do lektury wywiadu, który jest nie tylko świadectwem historii, ale i dowodem na to, jak wiele można osiągnąć dzięki wspólnemu zaangażowaniu i solidarności.

 

Co skłoniło funkcjonariuszy milicji do założenia niezależnego związku zawodowego?

Bogdan Roman: Kluczowe motywy i cele, które skłoniły nas do założenia niezależnego związku zawodowego w milicji, wynikały z rosnącego niezadowolenia funkcjonariuszy oraz potrzeby zmian w strukturach służby. Przede wszystkim chodziło o walkę z niesprawiedliwością i nierównościami, które dominowały w systemie kadrowym oraz socjalnym.

W jaki sposób nastroje społeczne lat osiemdziesiątych wpłynęły na funkcjonariuszy milicji i ich działania?


Bogdan Roman: Nastroje społeczne lat osiemdziesiątych miały swoje odbicie również wśród funkcjonariuszy milicji. Do Komendy Rejonowej Policji w Rzeszowie docierały informacje z całego kraju, zwłaszcza za pośrednictwem policjantów kompanii konwojowo-ochronnej. To oni informowali, że w niektórych komendach zaczynają powstawać związki zawodowe.

Jakie były początki tworzenia związku zawodowego w Komendzie Rejonowej Policji w Rzeszowie?


Bogdan Roman:  Inicjatywa ich utworzenia narodziła się spontanicznie także wśród policjantów naszej jednostki, szczególnie w kompanii konwojowo-ochronnej. Wieść o tym szybko rozniosła się tzw. pocztą pantoflową do innych wydziałów, co doprowadziło do oddolnego ruchu na rzecz powołania związku zawodowego w naszej Komendzie. Co istotne, przełożeni nie utrudniali nam działań – byli świadomi ogólnokrajowego trendu i sytuacji społeczno-politycznej, dlatego nie stawiali oporu.

W jaki sposób od strony formalnej udało Wam się stworzyć zalążki związku?


Bogdan Roman:  W organizacji i formalizacji naszego związku ogromne wsparcie otrzymaliśmy od rzeszowskiej „Solidarności”. Szczególnie wyróżnili się działacze tacy jak Adam Matuszczak, Aleksander Bentkowski (adwokat), prof. senator Fleszar, poseł Świtka, Zbigniew Sieczkoś, Leszek Szczepanik, wicemarszałek Sejmu Śliż, nauczyciel języka polskiego Pan Alot i na wyróżnienie zasługuje także Józef Konkiel (działacz rzeszowskiej Solidarności). Wsparcie duchowe i organizacyjne zapewnili także duchowni – arcybiskup Ignacy Tokarczuk, prałat Stanisław Mac, ksiądz Sondej oraz ksiądz Bal.

Jakie problemy i niesprawiedliwości w strukturach milicji skłaniały funkcjonariuszy do zaangażowania się w działalność związkową?


Bogdan Roman:  Policjanci chętnie angażowali się w tworzenie związku, widząc w nim szansę na zmianę. Wśród funkcjonariuszy panowało duże niezadowolenie – nepotyzm przy obsadzaniu stanowisk, preferowanie członków partii w przydziałach mieszkań, premiach oraz dostępie do szkół oficerskich powodowały frustrację. Brak etatów na podstawowych stanowiskach milicyjnych tylko pogłębiał poczucie niesprawiedliwości. Członkowie partii nie włączali się w ten proces, lecz również go nie blokowali – podobnie jak przełożeni.

Jak przebiegał proces tworzenia związku w Rzeszowie i jakie wydarzenie miało kluczowe znaczenie dla jego ugruntowania?

Bogdan Roman: W naszym regionie proces tworzenia związku przebiegał stopniowo i systematycznie, nie był przyspieszony przez żadne nadzwyczajne wydarzenia. Kulminacyjnym momentem stała się msza pojednania milicji ze społeczeństwem, zorganizowana 18 marca 1990 roku w katedrze w Rzeszowie. Nabożeństwo, odprawione przez prałatów z rzeszowskich kościołów, zgromadziło przedstawicieli „Solidarności”, duchowieństwo I mieszkańców Rzeszowa. Gremialnie do kościoła przybyli również funkcjonariusze ówczesnej milicji. Od tego momentu nastawienie społeczeństwa do naszej formacji zaczęło się zmieniać. Z radiowozów zniknęły napisy „Milicja”, a ich miejsce zajęła „Policja”. Czuliśmy, że odzyskujemy zaufanie społeczne.

Kto objął kluczowe funkcje w pierwszym zarządzie związku zawodowego i jak przebiegał proces wyborów?


Bogdan Roman:  Po mszy odbyły się pierwsze wybory naszego związku, które technicznie wsparli przedstawiciele Rzeszowskiej „Solidarności”. Przewodniczącym został Kazimierz Borecki, Pierwszym Wice Przewodniczącym zostałem ja Bogdan Roman a drugim Wice Przewodniczącym Stanisław Bomba. W skład zarządu weszli również Janusz Szwed, Adam Kowal, Eugeniusz Piłat i Wiesław Basista. Cały proces przebiegł pokojowo, bez incydentów czy nieprzyjemności. W wyniku działalności związku doszło do zmian kadrowych – dotychczasowe kierownictwo Komendy pożegnało się ze stanowiskami, przechodząc na emeryturę lub niższe funkcje w resorcie.

Jak założenie związku odbierali zwykli funkcjonariusze?


Bogdan Roman:  Związek cieszył się coraz większą popularnością, a liczba członków stale rosła. Była to dla nas nadzieja na pozytywne zmiany w formacji. Chcieliśmy służyć społeczeństwu, a nie być narzędziem politycznym, jak miało to miejsce w czasach Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Jak z perspektywy czasu oceniacie wpływ Waszej inicjatywy na sytuację pracowników Policji oraz na ruchy związkowe w Polsce?

Bogdan Roman:   Z perspektywy czasu nasza inicjatywa miała istotny wpływ zarówno na sytuację pracowników milicji, jak i na rozwój ruchów związkowych w Polsce. Przede wszystkim umożliwiła funkcjonariuszom aktywne uczestnictwo w przemianach demokratycznych, dając im realny głos w kształtowaniu warunków pracy i organizacji służby. Wprowadzenie związków zawodowych do struktur policyjnych pomogło ograniczyć nepotyzm, poprawić dostęp do awansów i świadczeń socjalnych oraz zapewnić większą transparentność w procesach kadrowych. Inicjatywa ta wpisała się także w szerszy kontekst przemian ustrojowych – pokazała, że również służby mundurowe mogą dążyć do demokratyzacji i działać na rzecz praw pracowniczych. Przełamanie monopolu partyjnego na decyzje personalne w milicji było krokiem milowym w budowaniu bardziej sprawiedliwego i obywatelskiego modelu funkcjonowania policji w III RP. Związek, który powstał w tamtym okresie, odegrał także rolę inspiracyjną dla innych formacji mundurowych. Wzmacniał przekonanie, że służby mogą i powinny reprezentować interesy swoich pracowników niezależnie od politycznych nacisków. Było to ważnym fundamentem do dalszych reform w policji, które stopniowo zbliżały ją do nowoczesnych standardów europejskich. Dziś, patrząc wstecz, widzimy, że podjęte wówczas działania miały długofalowy efekt. Nie tylko poprawiły sytuację funkcjonariuszy, ale też przyczyniły się do zmiany wizerunku policji i jej relacji ze społeczeństwem. Właśnie dzięki takim inicjatywom możliwe stało się stopniowe odbudowywanie zaufania społecznego do służb mundurowych.

Biuro prasowe ZW NSZZ Policjantów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *